logo
ufonews.pl
Opublikowano

Rok 2024 w ufologii

Authors
767 jako tajemniczy dron

Zbliża się koniec roku, więc warto (choć co do tego pewności nie mam) podsumować to co działo się w ciągu ostatnich 12 miesięcy w tzw. ufologii.

Jeśli cały rok 2024 miałoby określić jedno słowo, to byłaby to “kompromitacja”. Kompromitowali się głównie ufocelebryci, twórcy dokumentów, a także władze lokalne i federalne w - jeszcze - największym mocarstwie świata.

Naczelny Car Tortur, miłośnik wskazówek, a przede wszystkim były oficer kontrwywiadu, obecnie rządowy kontraktor Luis Elizondo, skompromitował się dwojako. Najpierw pisząc książkę, w której chwalił się udziałem w torturowaniu więźniów w Guantanamo, również za pomocą tzw. “zdalnego widzenia” męcząc psychicznie podejrzanego o terroryzm osadzonego, poprzez pojawienie się jako duch koło jego łóżka. Niedługo później nastąpiła druga kompromitacja: prezentując na swoim biletowanym evencie promującym wspomnianą wcześniej książkę “Imminent” zdjęcie odbicia żyrandola w oknie gdzieś w Rumunii jako dowód na obecność tzw. “statku matki” sfotografowanego w pobilżu ambasady USA. Krótkie internetowe śledztwo za pomocą funkcji wyszukiwania obrazem oraz geolokacji zdjęcia w ciągu kilkudziesięciu minut obaliło śmiałe tezy osoby odpowiedzialnej przecież za tajny UFO program Pentagonu, której głównym celem, przynajmniej w teorii, było zbieranie i weryfikacja danych na temat obserwacji anomalnych zjawisk. Żyrandol jako Statek Matka

Kompromaty na samego siebie dostarczył również australijski dziennikarz śledczy posiadający wiedzę na temat wielkiego statku kosmicznego, na którym wybudowano budynek służący do celów chwalebnych, której lokalizacji nie może nikomu ujawnić ze względu na swoje źródła. Ross Coulthart, bo o nim mowa, zamiast zakończyć trwające 70 lat dywagacje na temat obecności obcej inteligencji na ziemi i przejść do annałów historii jako Wielki Demaskator, woli nagrywać wywiady z wątpliwej wiarygodności ludźmi ze swojego home office, niekiedy promując równie wątpliwej wiarygodności sumplementy diety, dla NewsNation - stacji, do której należy również stacja PIXI z New Jersey, której dziennikarka nie potrafiła rozpoznać nisko lecącego samolotu przyczyniając się do wzmacniania idiotycznego przekazu inwazji dronów. Owa dziennikarka w nagrodę dostała wywiad z samym Coulthartem, a sam ufośledczy umieścił na twitterze nagranie Starlinków jako dowód na inwazje obcych dronów na bazę Lakenheath.

Skoro o dronach mowa, to oprócz masowej kompromitacji doszło również do masowej histerii. Pisałem już o tym mnóstwo razy, mniej lub bardziej debunkując za pomocą tajnych narzędzi do śledzenia samolotów takich jak FlightRadar24 obserwacje rzekomych przybyszy z Zeta Reticuli. Nie tylko tutaj, bo również na twitterze wdawałem się w przeróżne dyskusje z mniej lub bardziej znanymi i poważanymi osobistościami nierzadko ze stopniami doktorskimi, zwracając uwagę na prosty fakt: jeżeli coś wygląda jak samolot, zachowuje się jak samolot, ma światła jak samolot i jest widoczne w aplikacji do śledzenia samolotów to zapewne nie jest to pozaziemski pojazd latający obcej cywilizacji. Zadanie podłe, nie dla każdego, a na pewno nie dla ludzi o słabych nerwach. Dlatego myślę, że Mick West jednak dostaje skądś przelewy za swoją aktywność, bo nikt o zdrowych zmysłach nie będzie w stanie tłumaczyć raz po raz jak wyglądają światła pozycyjne i lądowania w Boeingu 737 w jednej z najbardziej zatłoczonych przestrzeni powietrznych świata.

Krótki kolaż z najpopularniejszych postów na reddicie w grudniu tego roku:

Samoloty jako tajemnicze drony

To co jest zaskakujące to nawet nie sam fakt zbiorowego braku umiejętności identyfikowania najczęstszych obiektów przemierzających nieboskłony Ameryki, a liczby tzw. upvote’ów. A to tylko kilka przykładów tego, co działo się przez ostatnie ~3 tygodnie.

Jeżeli 17 tysięcy upvote’ów na reddicie dostaje film z wyciętym dźwiękiem z podniośle brzmiącym opisem o “najlepszym nagraniu DRONA do tej pory”, na którym widać podchodzącego do lądowania C-17 Globemaster III, jednego z największych obecnie używanych samolotów transportowych, to wszyscy plusujący, komentujący i share’ujący powinni się głęboko zastanowić nad sobą i swoimi zdolnościami poznawczymi i jakie świadectwo daje to losowemu człowiekowi, który zainteresował się tematem. Bo przecież według ufobraci tzw. “stigma” to niesprawiedliwe i sztuczne zjawisko wykreowane w latach .50 przez Air Force, CIAi panel Robberstona, cała ta dziwna aktywność “debunkerów” na /r/ufos to są boty z bazy Air Force w Eglin (bo przecież raz pojawiło się w jakimś podsumowaniu jako “najbardziej uzależnione od reddita miasto”), a poza tym jak mówi bożyszcze ufodziennikarstwa George Knapp szmuglujący tajne dokumenty o UFO wprost z Rosji po updaku ZSRR, to wszystko jest mimikrą, bo kosmici potrafią przybrać dowolny kształt, więc czemu nie mieliby przebrać się za C-17, włączyć transponder i lądować na pobliskim lotnisku?

Byłoby to tylko i wyłącznie śmieszne gdyby nie fakt, że zaczęto nawoływać do strzelania do “niezidentyfikowanych” dronów. Sam Ross Coulthart apelował o zestrzelenie drona, który zidentyfikowano chwile później jako prywatną Cessnę 172. Ta masowa histeria mogła doprowadzić od realnej ludzkiej tragedii, a przynajmniej do sprowadzenia niebezpieczeństwa w ruchu lotniczym. Na twitterze znajdziemy też przypadki oświetlania tych kosmicznych obiektów laserem przez ludzi zachęcanych przez wszystkie te dziwne konta z “UAP” bądź “DISCLOSURE” w nazwie.

Nagonka na tajemnicze obiekty i setki filmów z lądującymi Cessnami, Boeingami, CRJ-ami i Airbusami przykryła faktyczne dziwne zajścia nad bazą w Langley kilka miesięcy temu oraz Wright-Patterson, z których oczywiście żadnych zdjęć czy filmów nie ma. Choć na r/ufos zdjęć samolotów opisywanych jako tajne drony coraz mniej, to co jakiś czas pojawia się np. nagrania z wybrzeży San Diego, na których widać samoloty podchodzące do lądowania albo na wznoszeniu po starcie. Temat wyczerpał się do tego stopnia, że ktoś odgrzebał wywiad Boba Lazara u Joe Rogana, który ostrzegał przed tym, że obiektom UFO nie da się zrobić zdjęć ponieważ zakrzywiają światło. A tak naprawdę, to wcale nie chodziło o żadne drony tylko o “orby”, czyli świetliste kule o przeróżnych barwach.

Nie przywiązywałbym wagi co dzieje się na tym subreddicie gdyby chodziło o jakieś niszowe forum tylko dla wtajemniczonych, ale obecnie ma on 3.1 milona członków i jest w top 1% na całym reddicie. Jest to obecnie największe internetowe medium traktujące o tej sprawie i jego wpływ na postrzeganie zjawiska wśród ogółu populacji jest ogromny. Pozostaje podziękować wszystkim plusującym samoloty i brednie Coultharta, że przyczynili się do kolejnej już kompromitacji.

Skompromitowali się również ludzie na szczytach władzy w USA, a przynajmniej ci w kongresie. Po przełomowych przesłuchaniach rok wcześniej, podczas których David Grusch oświadczył, że według jego informacji USA jest w posiadaniu szczątków pozaziemskiej technologii oraz materiału biologicznego ich rzekomych pilotów, można było się spodziewać pójścia za ciosem i przywołanie przed swoje oblicze świadków z pierwszej ręki. Takimi mogliby być Dr. James Lacatski, program manager DIA odpowiedzialny za program AAWSAP, Dr. Eric Davis, członek projektu AATIP, który miał dostarczyć Gruschowi dane na temat 40 świadków, lub ktoś nieznany szerszej publice mający dostęp do rzekomego wraku. Bowiem według Lacatskiego, w trakcie trwania projektu uzyskano dostęp do wnętrza jednego z obiektów “nieznanego pochodzenia”, który nie posiadał silnika, paliwa ani powierzchni kontrolnych. Niestety, głównymi aktorami przesłuchań był omawiany wcześniej Luis Elizondo, Timothy Gallaudet, który tak naprawdę nic nie widział, ale słyszał historie o dziwnej torpedzie w latach .80, Michael Schellenberger z dokumentem o potencjalnych danych na temat UFO znajdujących się w potencjalnej bazie danych oraz Mike Gold z NASA, który jak mantrę powtarzał konieczność dostępu do danych w celu przeanalizowania ich w naukowym rygorze.

Oczywiście mało kto w amerykańskim ufoświatku przyzna, że te przesłuchania tak naprawdę odwróciły postęp w kierunku jakiegokolwiek ujawnienia, bo wiązałoby się to z podkopaniem wiarygodności swoich potencjalnych gości w postaci Danny’ego Sheehana, według którego w tym roku miało ujawnić się 40 sygnalistów od Gruscha/Wilsona.

Kompromitacją może być również historia ostatniej deski ratunku dla Disclosure w postaci UAPDA, czyli fragmentu ustawy budżetowej NDAA, która miała wymusić wielkie ujawnienie wszystkich informacji, technologii i materiałów związanych z nie-ludzką inteligencją. Nie tylko została odrzucona, ale również i mniej kontrowersyjne aspekty zaproponowaną przez senator Gillibrand, twórczynie AARO, określanego kiedyś jako “koszmar dla Air Force”, nie znajdą się w finalnej wersji aktu prawnego.

A co do samego AARO, ciężko mówić o kompromitacji nowego lidera organizacji, która w samym swoim założeniu nie będzie dążyć do ujawnienie niczego kontrowersyjnego, a tylko łatwo wyjaśnialne przypadki balonów, paralaksy i dronów. To co jednak może być kompromitujące to to, że tuż za Jonem Kosloskim w izbie znalazła się nikt inny jak Susan Gough, czyli rzecznik prasowy Pentagonu, osoba do której i od której idą wszystkie zapytania w związku z FOIA. Sama jej obecność może nie byłaby niczym dziwnym, ale to, że siedziała ona w miejscu, w którym obejmował ją kadr kamery skupionej na zeznającym Jonem Kosloskim kilkanaście dni po tym, jak Luis Elizondo podczas przesłuchań w kongresie określił, choć nie z imienia i nazwiska, to co robi Gough jako “operacja psychologiczna wymierzona w obywateli USA”, w domyśle ukrywając informacje na temat UFO oraz jego status w programie AATIP. Jej obecność podczas przesłuchań w senacie i to w tak eksponowanym przez kamery miejscu to dla mnie czytelny sygnał, przywodzący na myśl “no właśnie się Pan dowiedział i co?”

Zdjęcie "drona"

Kompromitacji nie uniknęli również przedstawiciele władz Kanady, którzy przez półtora roku nie chcieli publikować zdjęcia z incydentu nad Jukonem z lutego zeszłego roku, aby “nie prowokować domysłów i nowych pytań”, a gdy w końcu to zrobili, to opublikowali tragicznej jakości czarno-biały obrazek, które jedyne co robi to prowokuje domysły i nowe pytania. Według oficjalnych doniesień z tamtego okresu były to “balony hobbystyczne” i akcja poszukiwawcza nie przyniosła skutków, choć istnieją przesłanki ku temu, że jakieś szczątki udało się odzyskać, choć to temat na inny wpis.

Skompromitował się również twórca najlepszego filmu dokumentalnego (Phenomenon) o historii UFO - James Fox. Zaprosił on do udziału w swoim przedsięwzięciu niejakiego Jasona Sandsa. Osobę, która w trakcie montażu filmu oświadczyła, że brała udział w tajnym programie mającym na celu zabijanie kosmitów, którzy wylądowali na Ziemi. Jednego z nich, który miał mieć niebieską skórę, spotkał gdzieś na pustyni w południowo-zachodnich Stanach Zjednoczonych tuż po tym, jak statek tajemniczego gościa uległ awarii i zmuszony był lądować. Te rewelacje bez żadnego pokrycia nie przeszkodziły jednak Jamesowi umieścić go w swoim filmie, jak również rzekomą pracowniczkę tzw. UAP Task Force, która utrzymuje, że jest medium mającym kontakt z zaświatami.

Czy były jakieś pozytywy przez te ostatnie 12 miesięcy? Przez pozytywy rozumiem zdarzenia bądź przesłanki ku temu, że choć trochę zbliżamy się do odkrycia prawdy na temat tych wszystkich programów inżynierii wstecznej, odzyskiwania szczątków, ingerencji nie-ludzkiej inteligencji w życie na Ziemi.

Według mnie idziemy w przeciwnym kierunku: coraz więcej wskazuje na to, że być może żaden “program” nie istnieje. Nie ma wraku kosmicznego pojazdu, a jeśli nawet jakimś cudem jest, to żaden z głównych aktorów ufologicznego przedstawienia nie ma, bądź nie chce ujawnić informacji, które mogą być uznane za przekonywujący dowód.

Według słów dr. Erica Davisa z wywiadu na kanale Jessego Michelsa, przedstawił on listę świadków oraz uczestniczył w rozmowach z kongresmenami USA. Ci kongresmeni nie zdecydowali się go zaprosić na przesłuchania, mimo, że odwiedzili go w Huntsville, Alabama, w miejscu jego pracy jako kontraktor dla The Aerospace Company aby zebrać od niego informacje.

Choć według Coultharta na początku 2025 roku sprawy nabiorą rozpędu. To samo można było usłyszeć w roku 2000 na antenie Coast To Coast AM w rozmowie Art Bella ze Stephenem Bassettem. Jeden z gości przekonywał wówczas, że film Misja Na Marsa reżysera Briana DePalmy, opowiadający o kontakcie z pozaziemską cywilizacją w rejonie Cydonii, tam gdzie znajdować się miała Marsjańska Twarz, to przygotowanie ludzi na Disclosure mające nadejść wraz z dniem premiery. Kilka miesięcy później Mars Global Surveyor wykonał zdjęcia w wysokiej rozdzielczości, które udowodnił, że żadnej twarzy tam nie ma, tak samo jak i wielkiego planu na Ujawnienie z pomocą filmu science-fiction.

Marsjańska Twarz w rejonie Cydonii

Czasami różnica między pojazdem pozaziemskiej cywilizacji a Airbusem A320 to wystarczająco dobry aparat i odpowiednie warunki, zupełnie tak jak to było z monumentem obcych na Czerwonej Planecie. Historie, mity i mechanizmy obecne w ufologii, które widzimy dziś miał już miejsce 25 lat temu w postaci szarlatanów przewidujących nadchodzący Disclosure. Jedyne co się zmieniło to medium, potencjał na monetyzację i liczba podcastów, których autorzy zapraszających te same twarze aby opowiadały te same historie nie wymagając od nich zupełnie niczego.

To nie był dobry rok dla środowiska związanego z UFO i nie zapowiada się, aby następny był lepszy.

Po rzetelne informacje, publikacje, podsumowania i artykułu na temat zjawiska UFO zapraszam na blog https://ufonapowaznie.pl/, na którym czasami dorzucę swoje 5 groszy.

Jeśli lubisz czytać moje podsumowania i chciałbyś mnie jednorazowo wesprzeć, rozważ postawienie mi kawy pod tym linkiem

Udostępnij